21 kwietnia 2018
Gdzie są ci, którzy wyszli z wody?
Tytuł tego nagrania nawiązuje do historii chorego przy sadzawce Betezda, opisanej w piątym rozdziale Ewangelii Jana. Chory ten na pytanie Pana Jezusa czy chce być zdrowym, odpowiedział: Panie nie mam człowieka, który by mnie wrzucił do wody jak się poruszy.
Jest to tak jakby głos rozpaczy tego człowieka, ponieważ wcześniej wielu już do tej wody weszło i dostąpiło Bożego miłosierdzia. Gdzie byli teraz? A my, wierzący którzy również dostąpiliśmy łaski Bożej, gdzie jesteśmy dzisiaj?
Oczywiście ten krótki opis nie oddaje wszystkiego o czym mówię w nagraniu, dlatego zachęcam do wysłuchania jak również do kontaktu.
Jest możliwość skontaktowania się ze mną przez Messenger i Skype wpisując Adam Dom Słowa.
Pozdrawiam wszystkich gości Domu Słowa, niech Wasza wizyta będzie błogosławiona.
Ewangelia Jana 5, 2-8
„A jest w Jerozolimie przy Owczej Bramie sadzawka, zwana po hebrajsku Betezda, mająca pięć krużganków.
W nich leżało mnóstwo chorych, ślepych, chromych i wycieńczonych, którzy czekali na poruszenie wody.
Od czasu do czasu zstępował bowiem anioł Pana do sadzawki i poruszał wodę. Kto więc po poruszeniu wody pierwszy do niej wstąpił, odzyskiwał zdrowie, jakąkolwiek chorobą był dotknięty.
A był tam pewien człowiek, który chorował od trzydziestu ośmiu lat.
I gdy Jezus ujrzał go leżącego, i poznał, że już od dłuższego czasu choruje, zapytał go: Chcesz być zdrowy?
Odpowiedział mu chory: Panie, nie mam człowieka, który by mnie wrzucił do sadzawki, gdy woda się poruszy; zanim zaś ja sam dojdę, inny przede mną wchodzi.
Rzecze mu Jezus: Wstań, weź łoże swoje i chodź”
2 Księga Królewska 7, 3-7 i 8-9
„A czterech mężów trędowatych znajdowało się wtedy u wejścia do bramy. I mówili jeden do drugiego: Po cóż my tutaj siedzimy, aż zginiemy?
Jeżeli powiemy sobie: Wejdziemy do miasta, a w mieście jest głód, to umrzemy tam; a jeżeli pozostaniemy tutaj, także pomrzemy. Przejdźmy więc do obozu Aramejczyków. Jeżeli pozostawią nas przy życiu, będziemy żyć, a jeżeli nas zabiją, zginiemy.
Ruszyli więc o zmierzchu, ażeby przejść do obozu Aramejczyków. I doszli aż do końca obozu Aramejczyków, a oto nie było tam nikogo.
Pan bowiem sprawił, że w obozie Aramejczyków usłyszano turkot wozów wojennych i tętent koni, i zgiełk wielkiego wojska. Toteż rzekli jeden do drugiego: Oto król izraelski wynajął sobie przeciwko nam królów chetyckich i królów egipskich, aby na nas ruszyli.
Zerwali się więc i o zmierzchu uciekli, pozostawiwszy swoje namioty, konie i osły, cały w ogóle obóz tak jak był i uciekli, ratując życie.
Doszli więc ci trędowaci aż do końca obozu i weszli do jednego namiotu, najedli się i napili oraz wynieśli stamtąd srebro, złoto i szaty, a wyszedłszy ukryli to. Potem wrócili, weszli do innego namiotu, a zabrawszy stamtąd, też wynieśli i wyszedłszy, ukryli.
Lecz potem rzekł jeden do drugiego: Niedobrze robimy. Dzień dzisiejszy jest dniem radosnej wieści; jeżeli to przemilczymy i będziemy zwlekać, aż zaświta ranek, spotka nas kara. Nuże więc, chodźmy teraz i donieśmy o tym w domu królewskim”